Rozdział1
Dotarłam do domu, wyjęłam butelkę whisky i już nic nie było ważne.Wyłączyłam telefon, nie chciałam w tym momencie z nikim rozmawiać. Położyłam się na kanapie i leżałam tak bez ruchu długie godziny. To takie dziwne jak jeden mężczyzna mógł wywrócić wszystko, na co pracowałam tyle lat. Byłam w nim zakochana, stał się częścią mojego świata a także mnie samej. A on w taki prosty sposób zniszczył mnie i moje tak idealnie poukładane życie. Straciłam przez niego coś więcej. Nawet siatkówka którą kocham najbardziej, straciła sens. Przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam.
Rano obudził mnie hałas. Ktoś walił do drzwi. Pełna niechęci podniosłam się z kanapy i zaczęłam ogarniać na stole pozostałości z wczoraj. Za drzwiami ucichło. Miałam nadzieję, że "ktoś już sobie poszedł. Podeszłam do okna,aby sprawdzić. Siedzący tam Tomasz na jakieś gazecie ,zasłaniał mi widok. Odsunęłam kota ręką i widziałam przez okno na dworze Elizę, która właśnie otwiera sobie drzwi kluczem zapasowym. Eh, to był błąd z mojej strony, że kiedyś ją tak dobrze wyposażyłam.
Stałam dalej bez ruchu jak w murowana, do czasu kiedy nie poczułam jej ręki na swoim ramieniu. Odwróciłam głowę w jej stronę.
-Dlaczego mnie nie wpuściłaś?-westchnęła a ja spuściłam wzrok na podłogę.
-Nie słyszałam, że pukasz- nie miałam pomysłu na inną odpowiedź.
-To dlaczego niby stoisz w oknie?-teraz jej oczy dokładnie przyglądały się mojej twarzy. Cholera, możliwe, że pozostały na niej oznaki płaczu w postaci rozmazanego makijażu. Spojrzałam na bok i znów zobaczyłam tą gazetę.
-Czytałam gazetę.-podniosłam ją i podałam jej do dłoni-Napijesz się czegoś?-próbowałam uciec od jej surowego wzroku i uciekłam do kuchni.
-Dwie bramki Legii, ehh nasza nowa gwiaazda dobrze sobie radzi-odwróciła gazetę na drugą stronę-Szkoda tylko, że to gazeta sprzed tygodnia.-Westchnęła cicho i podniosła się z kanapy.- Aguś, co się z Tobą dzieje!
-Naprawdę nie wiem o co Ci chodzi - udało mi się to wypowiedzieć przekonującym tonem -Mówiłam Ci, że po prostu jestem zbyt przemęczona, muszę odpocząć, nic więcej- końcówkę wzmocniłam, może nawet zbyt głośno. Mimo to Eliza nie dała za wygraną.
-Wszystkich oszukasz, ale nie mnie. Pamiętaj o tym.-Tu miała rację, nigdy nawet nie próbowałam wciskać jej kitów, zawsze wszystko wiedziała najlepiej.
-Ja pierdziele, ty zawsze musisz mieć racje!-rzuciłam poduszką o podłogę- to wszystko przez niego! Nie mogę zrobić już nic. Wszystko mi o nim przypomina, siatka, miejsca, WSZYSTKO!-wzruszam beznamiętnie ramionami i opadam na fotel.- Nawet gdy dostaje esa lub gdy ktoś dzwoni, ciągle mam nadzieje, że to on.-Właśnie! "Gdzie jest mój telefon?" przechodzi mi przez myśli i próbuje odnaleźć komórkę w stertach papieru na szafce. Mam 4 połączenia nieodebrane. Trzy od "elizka", a jedno od nieznajomego numeru.
-Sorry, wyłączyłam telefon na noc- wywróciłam oczami na jej surowe spojrzenie.
-Rozmawiałyśmy już o tym. Nasza gwiazda odeszła od ciebie i już nie wróci. On nie jest nawet Ciebie godny! To zwykły zakochany w sobie palant, żyjący tylko dla swojej chwilowej popularności!-prychnęła z pogardą- Nie możesz niszczyć wszystkiego przez jednego dupka.
-ALE JA NIE MOGĘ PRZESTAĆ O NIM MYŚLEĆ!-normalnie pewnie bym się już rozpłakała, ale coś w środku zablokowało mnie, a ta bariera wydawała się nie do przełamania. Zamknęłam na kilka sekund oczy, otworzyłam je i znów mówiłam spokojnym głosem. -On jest świetnym zawodnikiem, mam wielkie poczucie humoru, wspaniały charakter, nieziemski wygląd, a do tego był mój. Był mój a ja go straciłam- słowa utknęły mi w gardle, nie umiałam powiedzieć nic więcej.
-To zwykły arogancki matoł jakich wiele.-Przyniosła szklanki i sok z kuchni, gdzie wszystko zostawiłam, kompletnie o tym zapominając. -Nie daj się, musisz być silna. Widziałaś tą jego nową dupeczkę? Zobacz co on z siebie zrobił! Zrezygnował z ciebie dla takiego wraku. Ta lala jest bardziej plastikowa niż moja barbie z dzieciństwa!-warknęła z obrzydzeniem. Ta uwaga była bardzo trafna, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Eliza wyraźnie lekko się wyluzowała widząc moją reakcje.
-Masz racje co do niej, nie potrafię pojąć dlaczego wybrał właśnie ją-wzdrygnęłam się gdy jej twarz prześlizgnęła się przez moje myśli.-ona jest z z nim tylko dla kasy, seksu. Nic więcej, nie rozumiem dlaczego on wybrał JĄ. To nie w jego stylu- Eliza wywróciła oczami i prychnęła.
-Miałam ci tego nie mówić- przyglądałam się jej z dystansem, spodziewając się, że usłyszę coś czego nie chce słyszeć - on taki jest. -"NIE! Nie chcesz tego słyszeć" moja głowa nie wytrzymała.
-Co niby znów? Może mnie jeszcze zdradzał?- prychnęłam ze złością, a reakcja Elizy była bardziej niż bardzo zadziwiająca. Otworzyła buzie ze strachem, po czym zaczęła patrzeć pod nogi zamiast na mnie.
Nie, ona tak nie reaguje na nic.
-Tak, właśnie tak- teraz patrzyła na mnie wprost. Z muru we mnie zaczęły wypadać pojedyncze cegły, myślałam, że za chwilę się rozpłacze. Znów musiałam zamknąć oczy, aby nie wstać i nie przywalić głową o ścianę.
-Błagam, powiedź, że to nie prawda!- szepnęłam raczej sama do siebie niż do niej.
-Nie mogę. Aga- przysłoniłam twarz dłoniom.-Pamiętasz imprezę u Majki? On nie tylko odwiózł mnie do domu. Spytał się czy może wejść, ja oczywiście z grzeczności zaprosiłam go do środka. Potem poszło samo. Zrozum byłam pijana, a on mnie uwiódł. Potrafisz wybaczyć mu coś takiego?- teraz to ja prychnęłam.
-Nie, ale liczyłam na lojalność przyjaciółki. Nie rozumiem jak mogłaś mi to zrobić! Moja najlepsza przyjaciółka? I to wcale nie jest tak, że on cię zbajerował. Zawsze miałaś na niego ochotę!-Wstałam z fotela i ustałam centralnie na przeciwko niej.- Zawsze byłaś przeciwna naszemu związkowi właśnie z tego powodu - miałam ochotę złapać ją za głowę i powyrywać jej wszystkie włosy.
-Tak, byłam zawsze- teraz i ona również wstała- Nigdy nie rozumiałam jak ktoś taki jak on, mógł być tyle czasu z taką osobą jak ty- nie do wiary! A więc to cały czas myślała, szkoda tylko, że dopiero teraz odważyła się powiedzieć to co myśli.
-Uważam, że powinnaś już iść-nie miałam ochoty słuchać co jeszcze ma do powiedzenia, a powstrzymywanie siebie przed rzuceniem się na nią stawało się coraz trudniejsze do poskromienia.
-Możesz się oszukiwać, ale i tak wszyscy wiedzą jak jest. Ty i on? Hahaha to było zbyt nierealne aby miało trwać wiecznie- nie wytrzymałam, otworzyłam drzwi.
-WYNOŚ SIĘ STĄD! NIE CHCE CIĘ TU NIGDY WIĘCEJ WIDZIEĆ- złapałam ją za nadgarstek i wyprowadziłam na zewnątrz. Nie przejęła się tym zbytnio, wyszła z tym swoim drwiącym uśmieszkiem.
-Zastanów się co robisz Agatko, teraz nie masz już nikogo. NIC-odwróciła się i poszła.
-Wole nie mieć nic, niż mieć koło siebie taka szmatę- prychnęłam ze złością i trzasnęłam drzwiami.
Telefon, gdzie ten cholerny telefon. Wykręciłam numer.
-Hallo- to ona nawet teraz odbiera jego telefony.
-Cześć tu Agata, daj mi Mateusza.- warknęłam
-On nie chce z tobą rozmawiać.- ten jej przesłodzony głosik wcale nie pomógł mi się uspokoić.
-Nie pierdziel głupot i daj mu ten cholerny telefon!- wrzasnęłam do słuchawki. Widocznie pomogło, bo to jego głos usłyszałam w słuchawce.
-Słucham.
-Cześć, dziękuje ci za zmarnowanie całego życia. Zadowolony jesteś z siebie? Teraz nie mam już nic, powinieneś być z siebie dumny- syknęłam do słuchawki.
-Co ty mówisz...-tak teraz będzie udawał debila.
-Nienawidzę cie, zabrałeś mi wszystko.
-Agata, spotkamy się porozmawiamy- "zabawny jesteś",rozłączyłam się.
-NIE TOMASZ NIE!- niestety zareagowałam zbyt późno, kwiatek wylądował na ziemi.
-Pf głupi kocie, czemu ty też jesteś przeciwko mnie?- schyliłam się a rudy kot z wielką gracją skoczył na ziemie i zaczął ocierać się o moje nogi.
-Teraz jesteśmy tylko my dwoje-pogłaskałam go po główce a on zaczął głośno mruczeć.
Posprzątałam cały dom, przesadziłam kwiatki, ugotowałam sobie obiad...
Za wszelką cenę próbowałam znaleźć sobie zajęcie, ale to nie pomogło. Ciągle myślałam o tym co się wydarzyło rano. Zrezygnowana usiadłam na kanapie i zaczęłam składać pranie. Humor wcale mi się nie polepszył, bo nie miałam już nic do roboty. Usłyszałam telefon, niechętnie wzięłam go z szafki. Dzwonił ten sam numer co rano. Zapamiętałam po końcówce "123". Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo.
-Cześć rozmawiam z Agatą?- głos w słuchawce wydawał mi się dziwnie znajomy.
-Tak, a ja z kim mam przyjemność?
-Agatko! Z tej strony Marta Osowska pamiętasz mnie?- jakżebym mogła nie pamiętać. Dwa lata gdy mieszkała w Warszawie na tej samej klatce co ja z rodzicami, są bardzo dobrze przechowywane w mojej głowie.
-Marta? No jasne, że pamiętam. Co tam u ciebie słychać? Nie widziałyśmy się pewnie już jakieś 7 lat!- to dziwne, ale nie miałam z jej osobą żadnych niezbyt miłych wspomnień. Pewnie dlatego tak się ucieszyłam słysząc, że to ona.
-A u mnie bardzo dobrze. Wyszłam za mąż, mam wspaniałego męża i córeczkę. Jestem naprawdę szczęśliwa. A u Ciebie co słychać?- skrzywiłam się lekko, no tak tylko moje życie się rozpada.
-Mam małe problemy. Przestałam grać na razie - nie miałam zbytniej ochoty na spowiadanie się jej przez telefon- Słuchaj, ale chyba nie zadzwoniłaś do mnie tylko aby zapytać co u mnie słychać?
-Ojej przepraszam, od razu powinnam chyba od tego zacząć. Mój kolega znalazł twój portfel no i tak wyszło, że nam pokazał twój dowód, no to ja ogarnęłam, że się znamy i dlatego dzwonie- chwila, że co? Automatycznie rzuciłam się do płaszcza. Brakowało tam tylko portfela.
-Jejku, nawet nie wiedziałam, że go zgubiłam!-miałam mętlik w głowie. Niby kiedy?- Słuchaj a gdzie on go znalazł?
-A nie wiem, spytasz się go sama. No właśnie, możemy się jakoś umówić dziś wieczorem, żebym ci go oddała? To znaczy oczywiście jeżeli masz czas, bo to że chcesz go odzyskać to raczej oczywiste.
Spojrzałam na zegarek.
-Ok to jakaś propozycja gdzie?
-Może "Green Coffee" o 6 ?
-No jasne, mi pasuje.
-W takim razie do zobaczenia - rozłączyła się zanim ja zdążyłam powiedzieć jakiekolwiek słowo.
Wyczuwałam już wtedy, że to nie będzie zbyt przyjemne spotkanie i się wcale nie myliłam.
-...no i Marcin zabrał mnie wtedy do Francji, pamiętasz Marcin?-blablabla, ile można gadać o sobie? Było mi głupio. Siedziałam z nią i jej mężem i tylko słuchałam na temat ich idealnego życia.
-Wiecie co ja chyba muszę już iść-nie patrzyłam na nich, humor zepsuł mi się jeszcze bardziej- o ile było to w ogóle możliwe.
-Nie możesz jeszcze! Nie poznałaś Jakuba- o nie! Jeszcze jeden nadęty osobnik był mi niezwłocznie potrzebny do towarzystwa.
-Nie, niestety muszę już iść, mam kilka spraw do załatwienia jeszcze w domu -tak tak mnóstwo książek, ewentualnie mycie okien czyli sprawy natychmiastowe.
-O on to ma wyczucie, właśnie przyjechał!- Marcin wskazał na okno. Spojrzałam za nim. Na dworze za oknem stało czarne Audi i właśnie wysiadał z niego mężczyzna. Ciemne zmierzwione przez wiatr włosy, apetyczne usta o idealnym kształcie, lekki zarost. Okulary przeciwsłoneczne zasłaniały mu oczy, no i na pewno był ubrany w jakieś oryginalne ciuchy. Wyglądał jednym słowem "hot"- jak to by powiedziały moje koleżanki z drużyny.
-Siema -wszedł do pomieszczenia a ja skrępowana swoimi myślami patrzyłam pod nogi- sorry za spóźnienie miałem jeszcze parę spraw do załatwienia - tak książę, dzięki żeś mi przypomniał.
-Właśnie, ja naprawdę muszę lecieć-uścisnęłam dłoń Marcinowi, ale Marta nie dała się tak łatwo.
-O naprawdę musisz?- jej udawanie proszącego pieska wyglądało raczej żałośnie niż jakkolwiek inaczej.
-Tak, miło było się spotkać- cmoknęłam ją w policzek. Chciałam już wyjść, ale mi się przypomniało.
-A i dzięki wielkie za portfel- to skierowałam już w kierunku nowo "poznanego" mężczyzny. Zdjął już okulary. Wyglądał dziwnie znajomo.
-Nie ma za co-podniósł rękę w geście pożegnania posyłając jednocześnie minę-"spływaj maleńka", a co gorsza jego głos również wydawał mi się znajomy. Cholerny nadęty dupek z kasą. Zmusiłam się do posłania jeszcze jednego uśmiechu w stronę Marty i wyszłam.
Rano obudził mnie hałas. Ktoś walił do drzwi. Pełna niechęci podniosłam się z kanapy i zaczęłam ogarniać na stole pozostałości z wczoraj. Za drzwiami ucichło. Miałam nadzieję, że "ktoś już sobie poszedł. Podeszłam do okna,aby sprawdzić. Siedzący tam Tomasz na jakieś gazecie ,zasłaniał mi widok. Odsunęłam kota ręką i widziałam przez okno na dworze Elizę, która właśnie otwiera sobie drzwi kluczem zapasowym. Eh, to był błąd z mojej strony, że kiedyś ją tak dobrze wyposażyłam.
Stałam dalej bez ruchu jak w murowana, do czasu kiedy nie poczułam jej ręki na swoim ramieniu. Odwróciłam głowę w jej stronę.
-Dlaczego mnie nie wpuściłaś?-westchnęła a ja spuściłam wzrok na podłogę.
-Nie słyszałam, że pukasz- nie miałam pomysłu na inną odpowiedź.
-To dlaczego niby stoisz w oknie?-teraz jej oczy dokładnie przyglądały się mojej twarzy. Cholera, możliwe, że pozostały na niej oznaki płaczu w postaci rozmazanego makijażu. Spojrzałam na bok i znów zobaczyłam tą gazetę.
-Czytałam gazetę.-podniosłam ją i podałam jej do dłoni-Napijesz się czegoś?-próbowałam uciec od jej surowego wzroku i uciekłam do kuchni.
-Dwie bramki Legii, ehh nasza nowa gwiaazda dobrze sobie radzi-odwróciła gazetę na drugą stronę-Szkoda tylko, że to gazeta sprzed tygodnia.-Westchnęła cicho i podniosła się z kanapy.- Aguś, co się z Tobą dzieje!
-Naprawdę nie wiem o co Ci chodzi - udało mi się to wypowiedzieć przekonującym tonem -Mówiłam Ci, że po prostu jestem zbyt przemęczona, muszę odpocząć, nic więcej- końcówkę wzmocniłam, może nawet zbyt głośno. Mimo to Eliza nie dała za wygraną.
-Wszystkich oszukasz, ale nie mnie. Pamiętaj o tym.-Tu miała rację, nigdy nawet nie próbowałam wciskać jej kitów, zawsze wszystko wiedziała najlepiej.
-Ja pierdziele, ty zawsze musisz mieć racje!-rzuciłam poduszką o podłogę- to wszystko przez niego! Nie mogę zrobić już nic. Wszystko mi o nim przypomina, siatka, miejsca, WSZYSTKO!-wzruszam beznamiętnie ramionami i opadam na fotel.- Nawet gdy dostaje esa lub gdy ktoś dzwoni, ciągle mam nadzieje, że to on.-Właśnie! "Gdzie jest mój telefon?" przechodzi mi przez myśli i próbuje odnaleźć komórkę w stertach papieru na szafce. Mam 4 połączenia nieodebrane. Trzy od "elizka", a jedno od nieznajomego numeru.
-Sorry, wyłączyłam telefon na noc- wywróciłam oczami na jej surowe spojrzenie.
-Rozmawiałyśmy już o tym. Nasza gwiazda odeszła od ciebie i już nie wróci. On nie jest nawet Ciebie godny! To zwykły zakochany w sobie palant, żyjący tylko dla swojej chwilowej popularności!-prychnęła z pogardą- Nie możesz niszczyć wszystkiego przez jednego dupka.
-ALE JA NIE MOGĘ PRZESTAĆ O NIM MYŚLEĆ!-normalnie pewnie bym się już rozpłakała, ale coś w środku zablokowało mnie, a ta bariera wydawała się nie do przełamania. Zamknęłam na kilka sekund oczy, otworzyłam je i znów mówiłam spokojnym głosem. -On jest świetnym zawodnikiem, mam wielkie poczucie humoru, wspaniały charakter, nieziemski wygląd, a do tego był mój. Był mój a ja go straciłam- słowa utknęły mi w gardle, nie umiałam powiedzieć nic więcej.
-To zwykły arogancki matoł jakich wiele.-Przyniosła szklanki i sok z kuchni, gdzie wszystko zostawiłam, kompletnie o tym zapominając. -Nie daj się, musisz być silna. Widziałaś tą jego nową dupeczkę? Zobacz co on z siebie zrobił! Zrezygnował z ciebie dla takiego wraku. Ta lala jest bardziej plastikowa niż moja barbie z dzieciństwa!-warknęła z obrzydzeniem. Ta uwaga była bardzo trafna, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Eliza wyraźnie lekko się wyluzowała widząc moją reakcje.
-Masz racje co do niej, nie potrafię pojąć dlaczego wybrał właśnie ją-wzdrygnęłam się gdy jej twarz prześlizgnęła się przez moje myśli.-ona jest z z nim tylko dla kasy, seksu. Nic więcej, nie rozumiem dlaczego on wybrał JĄ. To nie w jego stylu- Eliza wywróciła oczami i prychnęła.
-Miałam ci tego nie mówić- przyglądałam się jej z dystansem, spodziewając się, że usłyszę coś czego nie chce słyszeć - on taki jest. -"NIE! Nie chcesz tego słyszeć" moja głowa nie wytrzymała.
-Co niby znów? Może mnie jeszcze zdradzał?- prychnęłam ze złością, a reakcja Elizy była bardziej niż bardzo zadziwiająca. Otworzyła buzie ze strachem, po czym zaczęła patrzeć pod nogi zamiast na mnie.
Nie, ona tak nie reaguje na nic.
-Tak, właśnie tak- teraz patrzyła na mnie wprost. Z muru we mnie zaczęły wypadać pojedyncze cegły, myślałam, że za chwilę się rozpłacze. Znów musiałam zamknąć oczy, aby nie wstać i nie przywalić głową o ścianę.
-Błagam, powiedź, że to nie prawda!- szepnęłam raczej sama do siebie niż do niej.
-Nie mogę. Aga- przysłoniłam twarz dłoniom.-Pamiętasz imprezę u Majki? On nie tylko odwiózł mnie do domu. Spytał się czy może wejść, ja oczywiście z grzeczności zaprosiłam go do środka. Potem poszło samo. Zrozum byłam pijana, a on mnie uwiódł. Potrafisz wybaczyć mu coś takiego?- teraz to ja prychnęłam.
-Nie, ale liczyłam na lojalność przyjaciółki. Nie rozumiem jak mogłaś mi to zrobić! Moja najlepsza przyjaciółka? I to wcale nie jest tak, że on cię zbajerował. Zawsze miałaś na niego ochotę!-Wstałam z fotela i ustałam centralnie na przeciwko niej.- Zawsze byłaś przeciwna naszemu związkowi właśnie z tego powodu - miałam ochotę złapać ją za głowę i powyrywać jej wszystkie włosy.
-Tak, byłam zawsze- teraz i ona również wstała- Nigdy nie rozumiałam jak ktoś taki jak on, mógł być tyle czasu z taką osobą jak ty- nie do wiary! A więc to cały czas myślała, szkoda tylko, że dopiero teraz odważyła się powiedzieć to co myśli.
-Uważam, że powinnaś już iść-nie miałam ochoty słuchać co jeszcze ma do powiedzenia, a powstrzymywanie siebie przed rzuceniem się na nią stawało się coraz trudniejsze do poskromienia.
-Możesz się oszukiwać, ale i tak wszyscy wiedzą jak jest. Ty i on? Hahaha to było zbyt nierealne aby miało trwać wiecznie- nie wytrzymałam, otworzyłam drzwi.
-WYNOŚ SIĘ STĄD! NIE CHCE CIĘ TU NIGDY WIĘCEJ WIDZIEĆ- złapałam ją za nadgarstek i wyprowadziłam na zewnątrz. Nie przejęła się tym zbytnio, wyszła z tym swoim drwiącym uśmieszkiem.
-Zastanów się co robisz Agatko, teraz nie masz już nikogo. NIC-odwróciła się i poszła.
-Wole nie mieć nic, niż mieć koło siebie taka szmatę- prychnęłam ze złością i trzasnęłam drzwiami.
Telefon, gdzie ten cholerny telefon. Wykręciłam numer.
-Hallo- to ona nawet teraz odbiera jego telefony.
-Cześć tu Agata, daj mi Mateusza.- warknęłam
-On nie chce z tobą rozmawiać.- ten jej przesłodzony głosik wcale nie pomógł mi się uspokoić.
-Nie pierdziel głupot i daj mu ten cholerny telefon!- wrzasnęłam do słuchawki. Widocznie pomogło, bo to jego głos usłyszałam w słuchawce.
-Słucham.
-Cześć, dziękuje ci za zmarnowanie całego życia. Zadowolony jesteś z siebie? Teraz nie mam już nic, powinieneś być z siebie dumny- syknęłam do słuchawki.
-Co ty mówisz...-tak teraz będzie udawał debila.
-Nienawidzę cie, zabrałeś mi wszystko.
-Agata, spotkamy się porozmawiamy- "zabawny jesteś",rozłączyłam się.
-NIE TOMASZ NIE!- niestety zareagowałam zbyt późno, kwiatek wylądował na ziemi.
-Pf głupi kocie, czemu ty też jesteś przeciwko mnie?- schyliłam się a rudy kot z wielką gracją skoczył na ziemie i zaczął ocierać się o moje nogi.
-Teraz jesteśmy tylko my dwoje-pogłaskałam go po główce a on zaczął głośno mruczeć.
Posprzątałam cały dom, przesadziłam kwiatki, ugotowałam sobie obiad...
Za wszelką cenę próbowałam znaleźć sobie zajęcie, ale to nie pomogło. Ciągle myślałam o tym co się wydarzyło rano. Zrezygnowana usiadłam na kanapie i zaczęłam składać pranie. Humor wcale mi się nie polepszył, bo nie miałam już nic do roboty. Usłyszałam telefon, niechętnie wzięłam go z szafki. Dzwonił ten sam numer co rano. Zapamiętałam po końcówce "123". Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo.
-Cześć rozmawiam z Agatą?- głos w słuchawce wydawał mi się dziwnie znajomy.
-Tak, a ja z kim mam przyjemność?
-Agatko! Z tej strony Marta Osowska pamiętasz mnie?- jakżebym mogła nie pamiętać. Dwa lata gdy mieszkała w Warszawie na tej samej klatce co ja z rodzicami, są bardzo dobrze przechowywane w mojej głowie.
-Marta? No jasne, że pamiętam. Co tam u ciebie słychać? Nie widziałyśmy się pewnie już jakieś 7 lat!- to dziwne, ale nie miałam z jej osobą żadnych niezbyt miłych wspomnień. Pewnie dlatego tak się ucieszyłam słysząc, że to ona.
-A u mnie bardzo dobrze. Wyszłam za mąż, mam wspaniałego męża i córeczkę. Jestem naprawdę szczęśliwa. A u Ciebie co słychać?- skrzywiłam się lekko, no tak tylko moje życie się rozpada.
-Mam małe problemy. Przestałam grać na razie - nie miałam zbytniej ochoty na spowiadanie się jej przez telefon- Słuchaj, ale chyba nie zadzwoniłaś do mnie tylko aby zapytać co u mnie słychać?
-Ojej przepraszam, od razu powinnam chyba od tego zacząć. Mój kolega znalazł twój portfel no i tak wyszło, że nam pokazał twój dowód, no to ja ogarnęłam, że się znamy i dlatego dzwonie- chwila, że co? Automatycznie rzuciłam się do płaszcza. Brakowało tam tylko portfela.
-Jejku, nawet nie wiedziałam, że go zgubiłam!-miałam mętlik w głowie. Niby kiedy?- Słuchaj a gdzie on go znalazł?
-A nie wiem, spytasz się go sama. No właśnie, możemy się jakoś umówić dziś wieczorem, żebym ci go oddała? To znaczy oczywiście jeżeli masz czas, bo to że chcesz go odzyskać to raczej oczywiste.
Spojrzałam na zegarek.
-Ok to jakaś propozycja gdzie?
-Może "Green Coffee" o 6 ?
-No jasne, mi pasuje.
-W takim razie do zobaczenia - rozłączyła się zanim ja zdążyłam powiedzieć jakiekolwiek słowo.
Wyczuwałam już wtedy, że to nie będzie zbyt przyjemne spotkanie i się wcale nie myliłam.
-...no i Marcin zabrał mnie wtedy do Francji, pamiętasz Marcin?-blablabla, ile można gadać o sobie? Było mi głupio. Siedziałam z nią i jej mężem i tylko słuchałam na temat ich idealnego życia.
-Wiecie co ja chyba muszę już iść-nie patrzyłam na nich, humor zepsuł mi się jeszcze bardziej- o ile było to w ogóle możliwe.
-Nie możesz jeszcze! Nie poznałaś Jakuba- o nie! Jeszcze jeden nadęty osobnik był mi niezwłocznie potrzebny do towarzystwa.
-Nie, niestety muszę już iść, mam kilka spraw do załatwienia jeszcze w domu -tak tak mnóstwo książek, ewentualnie mycie okien czyli sprawy natychmiastowe.
-O on to ma wyczucie, właśnie przyjechał!- Marcin wskazał na okno. Spojrzałam za nim. Na dworze za oknem stało czarne Audi i właśnie wysiadał z niego mężczyzna. Ciemne zmierzwione przez wiatr włosy, apetyczne usta o idealnym kształcie, lekki zarost. Okulary przeciwsłoneczne zasłaniały mu oczy, no i na pewno był ubrany w jakieś oryginalne ciuchy. Wyglądał jednym słowem "hot"- jak to by powiedziały moje koleżanki z drużyny.
-Siema -wszedł do pomieszczenia a ja skrępowana swoimi myślami patrzyłam pod nogi- sorry za spóźnienie miałem jeszcze parę spraw do załatwienia - tak książę, dzięki żeś mi przypomniał.
-Właśnie, ja naprawdę muszę lecieć-uścisnęłam dłoń Marcinowi, ale Marta nie dała się tak łatwo.
-O naprawdę musisz?- jej udawanie proszącego pieska wyglądało raczej żałośnie niż jakkolwiek inaczej.
-Tak, miło było się spotkać- cmoknęłam ją w policzek. Chciałam już wyjść, ale mi się przypomniało.
-A i dzięki wielkie za portfel- to skierowałam już w kierunku nowo "poznanego" mężczyzny. Zdjął już okulary. Wyglądał dziwnie znajomo.
-Nie ma za co-podniósł rękę w geście pożegnania posyłając jednocześnie minę-"spływaj maleńka", a co gorsza jego głos również wydawał mi się znajomy. Cholerny nadęty dupek z kasą. Zmusiłam się do posłania jeszcze jednego uśmiechu w stronę Marty i wyszłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz